Tradycyjna kuchnia polska niczym nas nie zaskakuje. Wiemy doskonale, że jest ciężkostrawna i tłusta, i przez to może właśnie dlatego nie każdy się nią delektuje. Okazuje się jednak, że to, co dla nas jest standardem w kuchni, dla innych może wydawać się dziwactwem.
Czy wiesz, że jesteśmy jednym z nielicznych narodów, które zachwycają się smakiem grzybów? Namiętnie zbieramy je w lasach, by potem marynować, suszyć, dusić, grillować. Niestety nie każdy docenia ich smak. Większość ludzi na świecie uznają je wręcz za truciznę.
Zadziwiające jest też to, że nie wszyscy znają i jadają kiszonki. Dla nas kiszona kapusta czy ogórki to standard. W licznych krajach nawet tych europejskich kiszonki w ogóle nie lądują na stołach. Są uznawane za jedzenie sfermentowane, które nie nadaje się do spożycia.
Co zadziwia Polaków w kuchniach innych narodowości?
Tak naprawdę coraz mniej, bo jesteśmy o wiele bardziej otwarci na nowości. Na sklepowych półkach znajdziemy zresztą produkty z całego świata, które samodzielnie możemy dołączyć do codziennego menu, jakie serwujemy w domu.
Nadal są jednak takie potrawy, których większość z nas nawet by nie skosztowała. Przykładem może być chińska zupa, której głównym składnikiem jest grzyb rosnący z jednym z gatunków gąsienicy. Nierzadko taką zupę podaje się łącznie z gąsienicą.
W Chinach i Japonii rarytasem jest także oko tuńczyka. W Kambodży jada się tarantule, a przysmakiem jest tam balut, czyli nie do końca rozwinięty jeszcze płód kury lub kaczki.
Ciekawostką jest fakt, że praktycznie wszystkie kraje azjatyckie dodają do swoich trunków węże czy skorpiony. Z takim dodatkiem robi się na przykład wina, które dopiero po wielu miesiącach fermentacji nadają się do spożycia.
To jeszcze nie wszystko. W Wietnamie serwuje się serce kobry albo zupę z ptasich gniazd. Hitem jest wino z dodatkiem dopiero co urodzonych myszy.
Wcale nie musimy wyjeżdżać poza nasz kontynent, by móc skosztować dla nas naprawdę szokujących potraw. Wiedziałeś, że na włoskiej Sardynii przysmakiem jest ser z żywymi larwami? Larwy muszą być żywe, jeśli jest inaczej, to ser nie nadaje się już do spożycia. W Północnych krajach Europy zajadają się natomiast głową owcy – nierzadko serwowana jest wraz z całą zawartością, w tym z mózgiem.
Jeśli polecisz zaś do Kanady, tam zaskoczyć Cię mogą dania, w których główną rolę odgrywają bycze jądra – mogą być smażone albo panierowane.
Jeśli zawitasz w Tajlandii, żadnym zaskoczeniem nie będzie tam zupa z nietoperza. W Meksyku zajadają się zaś jajami mrówek.
Co na to dietetycy?
Jeśli ludzie jedzą wszystkie wymienione potrawy i żyją, to znaczy, że nie są trujące. Trzeba jednak pamiętać, że w różnych częściach naszego świata panuje inna kultura, obyczaje, przyzwyczajenia kulinarne oraz inne warunki higieniczne i flora bakteryjna.
Dietetyk w Warszawie lub innym mieście jest w stanie potwierdzić, że to, co dla innych jest w pełni bezpieczne, dla nas może zakończyć się rozstrojem żołądka. Przykładem może być zupa z nietoperza. Przecież roznosi on multum groźnych chorób, które mogą poważnie wpłynąć na stan naszego zdrowia. Dla nas tak, ale ci, którzy zajadają się nim na co dzień, są już odporni. Zresztą doskonale wiedzą, jak go przyrządzić, by cieszyć się jego smakiem.